biografia
Thanases. Chłopiec, którego istnienie nigdy nie było zaplanowane, a zmieniło tak wiele w życiu pewnej młodej, ambitnej kobiety - Charlotte. Ogień jej romansu z Hadesem był słaby, tlił się tylko przez jedną noc. Niby tylko jedna noc, ale jaka piękna ona była… Charlotte następnego poranka była przekonana, że nigdy o niej nie zapomni i z utęsknieniem będzie szukała tego samego w swoich przyszłych partnerach. Jednak pasja, którą wtedy poczuła spod rąk boga nie była powodem dla którego to spotkanie będzie nieprzemijające w jej pamięci, a… pozytywny test ciążowy. Kto by się spodziewał, że poranne mdłości, gdy Charlotte szykowała się do castingu aktorskiego nie były spowodowane chorobą, a dzieckiem. Charlotte miała 24 lata, kiedy jej życie i marzenia legły w gruzach, pięcioletnie studia aktorskie poszły na marne, szansa na wybicie się na scenie została od niej odebrana. Wcześniej miała szansę zagrania jednej z pobocznych ról w najnowszym serialu komediowo-romantycznym… Po dowiedzeniu się o ciąży kobiety, zrezygnowano ze współpracą z nią. Reżyser filmowy, który zajmował się projektem i zdobywaniem do niego obsady, nie do końca był skory zatrudnić osobę, która w każdej chwili może zmienić wygląd i zniknąć na nieokreślony czas. Charlotte była wściekła. Nie wiedziała, czy bardziej na siebie, na reżysera, czy też na dziecko, które powoli rosło w jej łonie…
Życie Charlotte obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Od nastoletnich lat, miała ona ustalony plan, którego do tej pory pilnie się trzymała. Jej dziecko miało przyjść na świat dopiero po tym, gdy rozwinie swoją karierę, będzie miała odpowiedzialnego partnera z którym będzie chciała założyć rodzinę, gdy nie będzie musiała martwić się o pieniądze i dobrobyt jej maleństwa… Ale teraz? Kobieta, która rok temu ukończyła studia, która nie miała w życiu związku, który trwał dłużej, niż tylko kilka miesięcy, która do tej pory żyła z małej wypłaty z pracy, którą była w stanie złapać podczas weekendu, która zamieszkuje małe mieszkanie swoich rodziców, którzy od dawna wypominają jej o pójście na swoje. Gdy dowiedzieli się, że ich idealna córka zaszła w ciąże z pierwszym lepszym mężczyzną, którego teraz nie jest w stanie znaleźć: jej matka wpadła w furię, a ojciec próbował uspokoić sytuację pomiędzy żoną, a dzieckiem - na próżno. Obie kobiety pokłóciły się, sprawiając, że przez kolejne, długie lata nie zamieniły ze sobą nawet słowa. Charlotte nie była zła na swojego tatę, widziała, że się starał, jednak wiedziała, że nie będzie w stanie utrzymać z nim kontaktu dopóki spór pomiędzy nią, a jej rodzicielką będzie trwał.
Przez pierwsze miesiące, kiedy ciąża nie sprawiała jej zbyt wielu problemów, pracowała jako freelancerka. Była w stanie załapać się na występ w paru reklamach: do szamponu do włosów, do pasty do zębów, do paru innych kosmetyków, a w między czasie zatrudniła się w sklepie zoologicznym. W ten sposób była w stanie uzbierać co nieco pieniędzy, które starczyły jej na następne miesiące. A chociażby starczyłoby jej, gdyby nie musiała dużej ich części przeznaczyć na dziecięce ubrania, łóżeczko, butelki, smoczki i oczywiście, na rachunki. Małe mieszkanie, które wynajmowała zdecydowanie nie było odpowiednie dla dziecka, jednak ze swojej płacy nie była w stanie pozwolić sobie na coś większego. Jednak tygodnie mijały, a maluch w jej brzuchu rósł i po czasie menadżer sklepu w którym pracowała, zwolnił ją. Dziewczyna była na tyle zdruzgotana, że mimo swojego stanu, wróciła do papierosów, a nawet i skierowała się w stronę alkoholu. Pieniądze znikały, a ona nie była na tyle silna psychicznie, aby się tym przejąć. W mieszkaniu była w stanie przebywać tylko i wyłącznie ze sprawy dobrego serca właściciela, który nie potrafił wyrzucić oczekującej dziecka samotnej kobiety z domu.
Kiedy Thanases pojawił się na świecie… Życie Charlotte jeszcze bardziej ucierpiało. Dziecko urodziło się za wcześnie, było słabe i chorowite. Cały czas był jakiś problem, cały czas lekarze panikowali i starali się utrzymać chłopca przy życiu, a kobieta każdej nocy łkała. Nie przez stan swojego syna, a przez tęsknotę za swoim wcześniejszym życiem. Terapia pomogła jej na tyle, aby być w stanie wyjść ze szpitala ze swoim dzieckiem w dłoniach i wrócić do mieszkania w którym były wciśnięte meble dla małego dziecka. Nie ważne gdzie się obejrzała, wszystko przypominało jej, że nigdy nic nie będzie już takie samo, jak kiedyś. Wiele nocy spędzała wpatrzona w sufit, bądź w białą ścianę, przyciskając poduszkę do swoich uszy, mając nadzieję, że nagle płacz małego dziecka zniknie i już nigdy nie będzie musiała patrzeć na twarz chłopca, którego urodziła. Nie ważne ile razy marzyła i śniła o takiej możliwości, każdego ranka budził ją płacz od którego tak bardzo chciała w końcu odpocząć. Płacz, który nigdy nie przestawał dzwonić w jej uszach.
Thanases utrzymał swoje problemy zdrowotne przez większość swojego dzieciństwa, doprowadzając jego matkę do przepracowania. Młoda kobieta musiała szukać pracy gdziekolwiek tylko mogła, aby móc wyżywić ich obu i pozwolić sobie również na leki, których chłopiec potrzebował. Ciężko było jej znaleźć czas na potencjalne castingi do reklam, bądź większych projektów. Praca, praca, praca, dom. W ten sposób wyglądało teraz jej życie, nie pozwalając jej mieć żadnego hobby, które pomogłoby jej się odstresować, dlatego nadal pozostała przy swoim uzależnieniu od papierosów i alkoholu, które często mieszała z wieloma lekami przeciwbólowymi bez których nie mogła przeżyć chociaż jednego dnia przez ból pleców i nóg. Wiele razy zadawała sobie pytanie - dlaczego? Dlaczego aż tak stara się dla dziecka, którego nie chciała? Prawdopodobnie odczuwała pewien rodzaj odpowiedzialności za utrzymanie bożego dziecka żywego. Czy było jednak to warte?
Hades odwiedzał Charlotte raz na jakiś czas. Nawet rzadziej, niż “raz na jakiś czas”. To nie tak, że nie akceptował swojego syna, w prawdzie nawet się ucieszył z jego narodzin nawet jeśli nie miał w planach poszerzania grupki swoich bękartów. Zwyczajnie nie chciał się z początku angażować, bo nie był typem opiekuńczego ojca. Bóg był zbyt zajęty sprawami w podziemiach, by rzeczywiście pokazać się z odpowiedniej strony i podarować Thanasesowi odpowiedzialnego ojca, pozostawiając kobietę samą przez większość dzieciństwa chłopca. Miał ważniejsze sprawy na głowie niż pomaganie przy zmianie pieluch, czy zabawianie dziecka, które było za młode aby coś z tego pamiętać. Postanowił, że woli poczekać aż chłopczyk będzie starszy a jego wizyty wtedy więcej wniosą do życia syna. A do tego czasu mężczyzna potrafił podarować jakieś drobiazgi aby dać znać, że o nich pamięta, jednak to, co dla niego wydawało się wartościowe, dla śmiertelnej kobiety, żyjącej w nowoczesnym świecie, zdawało się być w zupełności bezużyteczne. Thanases jednak zawsze zdawał się być nimi zainteresowany. Z czasem Charlotte zaczęła uważać, że chłopiec pokazuje swoje zaciekawienie tylko po to, aby zdobyć uwagę swojego nieobecnego ojca. I miała ona w zupełności rację. Nie rozmawiała zbyt często z kochankiem dlatego też nie znała jego intencji co spowodowało, że ponownie zaczęła się zastanawiać - dlaczego aż tak stara się dla tego dziecka, którego ani ona, ani Hades (jak jej się zdawało) nie chcieli?
Pierwsze sześć lat szybko minęło z perspektywy Thanasesa. Chłopiec zaczynał pierwszy rok w szkole podstawowej, podekscytowany, by poznać swoich rówieśników i nauczycieli. Już pierwszego dnia zauważył parę dzieciaków, które wydawały się zabawne, starając się nieśmiało do nich przysiadać podczas przerw albo w kafeterii. Był również w stanie zrozumieć, któremu nauczycielowi nie warto wchodzić za skórę, a który nie podniesie głosu nawet w momencie, gdy cała klasa interesuje się nowym komiksem, niż tym, co jest napisane na tablicy. Koledzy i koleżanki, jak to dzieci, były całkiem otwarte na nowe znajomości. Przyjęły one Thanasesa do siebie, pozwalając mu grać z nimi w piłkę po szkole albo zabierali go ze sobą nad jezioro, aby łapać żaby. Jednak, po jakimś czasie, jedna osoba - potem więcej, zaczęło zrażać się do Thanasesa. Jego tendencja do rozmowy ze samym sobą - a chociażby, tak to wyglądało dla osób trzecich - na początku zdawały się być zabawne. Ciekawy temat, aby nieco pożartować i figlarnie podokuczać. Zaczęło się to robić problematyczne, gdy chłopiec wypowiadał więcej słów skierowane do powietrza, niż gdy mówił do swoich rówieśników. Nawet jeżeli było dwóch kolegów czy koleżanek, które potrafiłyby z tym żyć i nie przejmować się, dalej będąc w stanie spędzać czas z chłopcem: im dłużej Thanases rozmawiał z sam ze sobą, tym bardziej i bardziej drastyczne były jego wypowiedzi. To był jeden z głównych powodów, dlaczego szkolne życie Thanasesa skończyło się równie szybko, jak się zaczęło.
Nikt mu nigdy nie wierzył, gdy mówił o głosach w jego głowie. Czasem był w stanie zdziwiony zapytać się drugiej osoby, co sądzi o tym, co powiedziała przed chwilą śmierć do jego ucha. Nie ważne ile razy powodował, że dzieciaki uciekały od niego albo odchodziły z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy, to nadal nie był w stanie zrozumieć, że jest jedyny z taką przypadłością. Dlatego, gdy po kilku dniach wracania do domu po tej samej ulicy, pod tym samym płotem, słyszał cały czas miauczenie, starał się namówić parę swoich kolegów i koleżanek z klasy, aby spróbowali z nim znaleźć kotka. Tylko parę postanowiło z nim przyjść, a Thanases nie był w stanie pohamować radości. W końcu, to było tylko dziecko. Chciało być lubiane w swoim gronie. Ah, jak się jednak mylił. Miauczenie było również słyszalne tylko w jego uszach, tylko w jego głowie. Jaki pech, że wśród dzieci, którzy z nim przyszły był klasowy łobuziak, który z chęcią pokazał mniejszemu od niego Thanasesowi, gdzie jest jego miejsce, przy okazji wyzywając go od popaprańców i szaleńców. Chłopiec umiał tylko szeptać, starając się przekonać grupę swoich rówieśników, że nie oszalał, gdy łkał, a ziemia smakowała gorzko na jego języku. Łkał gorzko, chowając twarz w ziemię, zastanawiając się, dlaczego tylko on jest w stanie usłyszeć dźwięk zwierzęcia? Gdy w końcu, po paru minutach, które wtedy zdawały się być dla niego tak długie, postanowił wstać, wyczuł dłonią, że jedna część ziemi zdaje się być miększa, niż pozostała. Ze zwykłej ciekawości zaczął w niej leniwie grzebać, aż w końcu zamieniło się to w energiczne kopanie, gdy zrozumiał, że to właśnie w tym miejscu miauczenie jest najwyraźniej słyszalne. Czyżby ktoś zakopał biednego kota pod ziemią dla żartów? Thahanses nie był w stanie sobie wyobrazić, jak można być takim potworem. Zwłaszcza, gdy zaraz pomagała mu w odsuwaniu ziemi mała, kocia łapka.
Thanases biegł przez ulicę, z miauczącym i mruczącym kotem w rękach, starając się dogonić swoich rówieśników. Chciał pokazać co znalazł. Chciał udowodnić, że nie jest szaleńcem. Jest takim samym chłopcem, jak każdy. Po pewnym czasie nie był w stanie zauważyć dziwnych spojrzeń ze strony dorosłych ludzi, którzy obok niego przechodzili. Nie był w stanie zauważyć, że kot w jego dłoniach już nie ocierał się o niego. Nie słyszał, że kicia przestała miauczeć i mruczeć, martwa w jego objęciach. Nie był w stanie znaleźć swoich kolegów ze szkoły, jednak znalazł kogoś zupełnie innego - swoją matkę. Gdy ta patrzyła się na niego, jakby dopiero co zobaczyła ducha, Thanases z podekscytowaniem opowiedział jej, co wydarzyło się przez ostatnie kilka dni. O miauczeniu pod płotem, o miękkiej ziemi, o tym, że uratował kota przed śmiercią - Chłopiec zacisnął swoje usta w cienką linię, przytulając zimnego kota do swojej klatki piersiowej, gdy Charlotte szarpnęła go za podkoszulkę i zaczęła ciągnąć go w stronę z której pojawił się Thanases. Nie musiała wiedzieć, gdzie jej dziecko wykopało martwego kota. Bez problemu mogła zauważyć małą dziewczynkę, która roniła słone łzy nad małą, rozkopaną dziurą w swoim ogrodzie. Unosząc swoją głowę, jej kiteczki po bokach głowy zatrzęsły się, gdy krzyknęła. Nadal piszcząc, wbiegła ona do swojego domu, prawie potykając się o stopnie schodów. Charlotte zaczęła popychać chłopca do przodu, starając się go zmusić do szybkiego odłożenia kota na miejsce, jednak rodzice dziewczynki szybko wyszli na zewnątrz i zauważyli całe zamieszanie. Charlotte nigdy wcześniej nie czuła takiego wstydu, a Thanases nadal nie był w stanie zrozumieć, że kocie serce dawno przestało bić.
Thanases został zapisany do psychologa, który szybko wysłał go do psychiatry. Mimo bardzo młodego wieku, objawy schizofrenii zostały u niego zdiagnozowane. Ponadto, przejawy jego choroby były na tyle poważne, że z każdą wizytą u swojego terapeuty, dłuższa wizyta Thanasesa w dziecięcym szpitalu psychiatrycznym była bardziej prawdopodobna. Po incydencie z martwym kotem, jego rówieśnicy w szkole jeszcze bardziej się od niego odsunęli. Nie tylko rówieśnicy, ale i również wielu nauczycieli podchodziło do chłopca z dystansem, nie będąc na tyle wykształconymi, aby wiedzieć, jak radzić sobie z dzieckiem z psychozą. Thanases został całkowicie skazany na przebywanie z samym sobą - jeżeli nie liczymy głosów zmarłych, które zawsze szeptały mu coś do ucha.
Po czasie przestał się tym przejmować. Nie interesował się krzywymi spojrzeniami swoich rówieśników, gdy wypowiadał kolejne słowo, które było skierowane do kogoś, kto już dawno odszedł z tego świata. Tak szybko można zrujnować życie dziecku, które nie ma jeszcze wyćwiczonej psychiki. Tak szybko mógł w końcu zrozumieć, że ani jego matka, ani ojciec nigdy go nie chcieli, a terapeuta, który miał mu pomóc, przedstawiał coraz częstszy brak zainteresowania. Chłopiec powtarzał jedno i to samo i nigdy nie wydawało się, jakby sytuacja Thanasesa się poprawiała - a wręcz przeciwnie. Wszystko się pogorszyło i nie ważne jakich sposobów próbowali, by pomóc, chociaż odrobinę - nic nie działało. A co najgorsze: Charlotte coraz częściej zostawała w domu. Ze względu na problemy zdrowotne kobiety, ta nie była w stanie chodzić do wielu prac naraz, sprawiając, że wiele razy Thanases nie był w stanie iść do lekarza, zażyć swoich leków bądź zjeść ciepłego posiłku. A po pewnym czasie, Charlotte została zabrana ambulansem do szpitala.
Wujek Thanasesa nie był zły. Wydawało się, że jako jedyny stara się go zrozumieć. Nie oceniał go, gdy chłopiec rozmawiał do siebie, a opowiadania o martwych zwierzętach, które nagle powróciły do życia na kilka minut, zdawały by się być idealną rozrywką. Traktował sytuację swojego siostrzeńca w poważny sposób, chciał jednak dać Thanasesowi trochę odpoczynku od ludzi, którzy potrafią jedynie go oceniać i krzywo na niego patrzeć. A gdy jego matka leżała w szpitalu w stanie krytycznym, z zaawansowanym rakiem płuc, zdawało się, że dziecku przydałaby się chwila rozluźnienia. Chłopiec jednak nie do końca tego potrzebował, nie był nawet pewien, czy czuje zmartwienie, kiedy lekarz wychodził z sali w której leżała jego matka i z obawą opowiadał wujkowi o jej stanie.
Wszystko zdawało się pędzić za szybko, jego dziecięca psychika nie do końca potrafiła dobrze zrozumieć co się dzieje. Nagle Thanases przeprowadził się do wujka, który miał nieco lepsze warunki mieszkalne, dowiedział, że jego matka umarła, a jego ojciec niedługo przybędzie, aby go nauczać. Przez przeprowadzkę, musiał przenieść się do nowej szkoły i znaleźć nowego terapeutę, bo dojazd kosztowałby jego wujka za dużo. Tutaj, Thanases miał własny pokój. Mały, ale swój. W jego pierwszym mieszkaniu, sypiał z mamą na tej samej starej kanapie. Powinien się cieszyć? A może wręcz przeciwnie? W końcu jego matka odeszła, już nigdy jej nie zobaczy… Głosy w jego głowie były jeszcze głośniejsze tutaj. Wujek był właścicielem domu pogrzebowego obok którego miał swoją część mieszkalną, a pod podłogami po których codziennie chodził Thanases była kostnica. A tam - jego matka. Nie był pewien, dlaczego chciał to zrobić.
Chciał zobaczyć ją ostatni raz. Może chciał się pożegnać, może chciał przeprosić. Jego mały, dziecięcy umysł nie był w stanie wyłapać emocji, które zaczął w sobie dusić, aby ludzkie spojrzenia już więcej go nie raniły. Patrzenie się na zmarłą matkę wydawało się być nie na miejscu, jednak chłopiec poczuł… pewnego rodzaju żal. Dotknął jej zimnej dłoni, przypominając sobie, jak niegdyś to ona go karmiła i trzymała za rękę, gdy szedł pierwszy dzień do szkoły. Ah, tak. To był żal. Żal, że nie był w stanie być lepszym synem, którego jego matka by chciała. Wtedy poczuł ruch, poczuł, jak palce w jego dłoniach drgnęły, a jego oczy otworzyły się szeroko. Jego zmarła matka siedziała na metalowej blasze wysuniętej z chłodni szafowej. Thanases nie wiedział, że jest w stanie powrócić do życia również człowieka, ale… Ostatnie chwile z jego matką nie wyglądały tak, jak sobie to przed sekundą wyobrażał. Kobieta zaczęła krzyczeć, zaczęła wypominać biednemu dziecku wszystkie marzenia, które musiała pochować przez jego pojawienie się na świecie. Wypomniała mu, jak nigdy nie mogła na nic sobie pozwolić, ani na hobby, ani na rzeczy materialne przez leki, których jej syn potrzebował, nie mogła pozwolić sobie na utrzymywanie znajomości przez ciągłą pracę. Całe zamieszanie zwróciło uwagę wujka, który przesiadywał na górze i szybko zszedł na dół, a gdy zobaczył co się właśnie wydarzyło - myślał, że straci przytomność. Jednak nie on był tym, który uderzył głową o posadzkę, a Thanases, a razem z nim, jego matka powróciła do świata zmarłych. Chłopiec pozostał w śpiączce przez kilka dni, a po przebudzeniu się zdawał się jeszcze bardziej oziębły, niż zwykle.
Ponowne spotkanie z Hadesem było… nieprzyjemne i niezręczne. Nie podobał mu się fakt, że jego syn używa mocy nieświadomie, uważał, że takie wskrzeszanie bez namysłu może przynieść dużo problemów, wolał więc pomóc chłopcu nad tym panować. Po części też pomyślał o śmierci Charlotte… może i był on złym ojcem i nigdy nie pomagał kobiecie tyle, ile powinien, to jednak… Była ona młoda i jako bóg podziemi miał świadomość, że śmierć młodych osób zawsze jest bolesna. Tak wiele rzeczy mogło jeszcze ją spotkać, a… przez dziecko wszystko straciła. Ale wiedział, że to również jego wina. Dlatego właśnie tam był, przy swoim synie. Stwierdził, że to jest ten moment w którym jego wizyty mogą wnieść coś do życia młodego i, że jego obecność się na coś przyda, nie będzie marnowaniem cennego czasu.
Ta pierwsza wizyta była bardziej pogadanką w której bóg wyjaśnił dziecku kilka ważnych kwestii odnośnie śmierci i trochę mu pokazał, a to wszystko w celu aby dziecko przestało bać się tego co potrafi, co je otacza i zwyczajnie rozumiało lepiej sytuację, której nikt mu wcześniej nie wytłumaczył. Dał mu też kilka wskazówek i to tyle. Było to dużo informacji jak na krótkie spotkanie, ale dzięki temu Thanasesowi łatwiej było później radzić sobie ze swoimi zdolnościami, zwyczajnie je rozumiejąc i mogąc je trenować w samotności. A to z kolei robił tak jak zdawało mu się, że ojciec by sobie tego życzył, przykładając się jak może aby zadowolić boga. Bo gdzieś głęboko w podświadomości pozostała mu chęć przypodobania się, sądził, że może wtedy ojciec da mu uwagę której tak pragnął. Jego wujek miał trochę inne podejście do tego wszystkiego i mimo że wiedział, że jego opinie są nieznaczne w treningu Thanasesa, który za bardzo myślał o ojcu, to nadal się z nimi nie krył. Wolałby, aby dziecko nie doznawało tak traumatycznych doświadczeń w takim wieku ale jednocześnie ciężko było tego uniknąć przy takich umiejętnościach. Zaczął się nawet zastanawiać, czy jego dom jest dobrym dla dziecka miejscem przez kostnicę niedaleko, którą jednak sam chłopak docenił mając materiał do ćwiczeń.
Treningi dużo dały chłopakowi, używanie mocy szło mu znacznie lepiej niż walka jaką kol wiek bronią. Dało mu to trochę pewności siebie, którą raz nawet wykorzystał w szkole gdzie dzieciaki może nie były do niego zrażone aż tak jak w poprzedniej ale jednak w dalszym ciągu robił on za kozła ofiarnego. Pewnego dnia jednak stwierdził, że ma tego dość. Wyczekał okazji gdy jego prześladowcy grupą chcieli go pomęczyć w jakimś ciemnym zaułku za szkołą, po lekcjach. Tym razem jednak nie było im dane go nawet dotknąć gdyż przyzwał on kilka trupich psów. Zwierzęta jak wściekłe rzuciły się na dzieciaki, gryząc je i atakując. Rozległy się krzyki. Ofiary próbowały się bronić ale ich ciosy zdawały się nie wywierać wrażenia na trupach. Thanases tylko stał z boku przyglądając się z zupełną obojętnością. Z początku pewnie myślał, że gdy to zrobi to poczuje satysfakcję, ale tak nie było. Nic nie czuł. Żadnej satysfakcji, czy poczucia winy, żalu, złości, czy radości, zupełnie nic. Nie trwało to jednak zbyt długo bo przerwała im jedna z nauczycielek. Thanases postanowił wtedy odpóścić i odwołał psy. Ta sytuacja dla ofiar skończyła się wizytą w szpitalu z dość ciężkim stanem. Thany oczywiście nie był o nic podejrzany, bo ludzie widzieli tam jedynie zwykłe psy, które nie wiadomo skąd się wzięły. Ale ojciec wiedział co zrobił jego syn. Tak samo jak wuj.
Wuj Thany'ego dostrzegał, jak destrukcyjny wpływ na dziecko mają jego moce i samodzielne treningi. Obojętność chłopca zawsze była dla niego niepokojąca choć nie sądził, że dojdzie do poziomu w którym będzie on w stanie kogoś bez skrupułów zranić albo, jak się obawiał, zabić. Chciał coś z tym zrobić, wiedział jednak, że sam do niego nie dotrze, że nie zmniejszy zaangażowania chłopaka, nie odetnie go od jego mocy. Sądził więc, że może Hades będzie mieć na niego większy wpływ i coś wskóra, przystopuje go, ale opiekun Thanasesa nie był kimś kto przyciągnąłby uwagę boga a co więcej mógł zamienić z nim chociaż słowo. Musiał więc poradzić sobie inaczej. Starał się robić to co może aby mu pomóc. Nie ingerować w to jak zapatrzony jest w ojca, wiedząc, że nie ma żadnej mocy na tym polu, ale dać mu trochę więcej "ludzkiego życia" i radości. Nie dawało to wiele ale chciał wierzyć, że to po prostu powolny proces i z czasem w życiu chłopca znajdzie się równowaga między dwoma światami.
Niedługo po tym przyszły też trzynaste urodziny chłopca. Wuj miał mieszane uczucia co do Yordam, czuł, że ta "boska" strona ma zły wpływ na dziecko, ale z drugiej strony chciał wierzyć, że może tam Thanases nie będzie czuł się tak odmienny i jego stan się poprawi, dlatego też nie zwlekali z decyzją. Sam Thanases jednak nie czuł entuzjazmu. Osobiście sądził, że jest to kolejny krok na drodze do rozczarowania ojca, który, jak sądził, wolałby wielkiego herosa za syna, a kimś takim on nigdy nie zostanie. Niemniej jednak nie protestował. Przeprowadził się i nawet poniekąd starał osiągnąć i nauczyć jak najwięcej aby zadowolić ojca choć z czasem robił to jedynie z czystej zasady, wykorzystując jednak każdą możliwą sytuację na powrót do wuja.