Za ostatni grosz


Authors
ObywatelKajen
Published
8 months, 9 hours ago
Stats
1116

Westchnął na samą myśl o tym, ale wtedy sobie przypominał inną rzecz – mógł to wykorzystać, aby kupić też coś słodkiego. O tak. To był dobry pomysł.
Rok 1982. Na kopalni wychodzi do wymiany towarami dwóch specyficznych osób.

Theme Lighter Light Dark Darker Reset
Text Serif Sans Serif Reset
Text Size Reset
Author's Notes

To opowiadanie zostało napisane w mniej niż 24 godziny. Tak, znowu coś krótszego, ale napisanie tego fika było bardzo spontaniczne, jednocześnie była to świetna zabawa. Uwielbiam POV Pawła, chyba nigdy mnie nie przestanie śmieszyć. Jego relacja z Michałem też jest ciekawa do pisania. No i mam nadzieję, że żadna terminologia ani logika nie zrobiła fikołka przy opisywaniu wymiany towarów za karteczki, bo research był zrobiony na tyle, ile mi się udało.

Koniec szychty zdecydowanie był momentem, który Paweł uwielbiał w swojej pracy.
Chociaż i tak mężczyzna potrzebował więcej czasu w łaźni niż niektórzy górnicy – długie włosy, za które w sumie mógłby zostać zgarnięty do suki, przy fedrowaniu łapały praktycznie cały pył i kurz, więc pod prysznicem spędzał przynajmniej dwadzieścia minut tak, aby to wyszorować. Nawet jeśli w domu i tak mył się po raz drugi, dokładniej.
Kiedy już przebrał się w swoje normalne ubrania, zaczął myśleć o tym, że będzie musiał pójść do sklepu. Po długiej szychcie, ostatnie o czym marzył Paweł to stanie w kolejce (a najlepiej, żeby okazało się, że to osoba przed nim dostanie ostatnią porcję towaru), ale Zofia poprosiła go, żeby coś kupił gdy będzie wracać do domu. Westchnął na samą myśl o tym, ale wtedy sobie przypominał inną rzecz – mógł to wykorzystać, aby kupić też coś słodkiego.

O tak. To był dobry pomysł.

Tylko wtedy przypomniał sobie, że w karteczkach nie było ani jednej z wypisanymi słodyczami. Jedynie na fajki i alkohol, ale on nie palił. Nie chciał. Jedyny raz kiedy próbował był w liceum, ale po tym jak jego ojciec się dowiedział, już nigdy nie odważył się zapalić ponownie. 

Wymamrotał coś pod nosem, myśląc o tym, że większość swoich współpracowników już prosił nieraz o wymianę produktami. Niektórych już było mu głupio pytać w tym momencie. Zawsze się tłumaczył tym, że to dla Asi – tak, pewnie, dzielił się z córką czekoladą czy czymkolwiek co dostawał – ale to głównie on zajadał stres w pracy. A już nie chciał kolejny raz widzieć jak Zofia patrzy na niego dziwnie gdy robił sobie chleb z masłem i cukrem. Znowu by mu mówiła, żeby go tyle nie marnował. W myślach zrobił sobie listę tych, z którymi jeszcze nie rozmawiał i zawęziła się ona do kilku osób, w tym do sztygara.

Czy naprawdę chciał się na tyle poświęcić, żeby z nim porozmawiać? A tym bardziej prosić go o coś i dać mu satysfakcję z tego, że znowu poczuje się wyżej od niego? Lepszy? Paweł dalej nie mógł się pogodzić z faktem, że to ten parszywy folksdojcz został wybrany na sztygara, a nie on.

O wilku mowa. Michał stał oparty o ścianę cechowni, blisko wyjścia, skupiony na czytaniu książki. Z tej odległości Paweł nie mógł za bardzo dostrzec okładki, chociaż mało go to interesowało. A mimo tego, zastanawiał się o zapytanie go, czy nie chciałby się wymienić. Mógł sobie jakoś wynagrodzić ten okropny tydzień, prawda?

Stał tak chwilę na środku cechowni, rozmyślając nad tym, gdy inni górnicy go wymijali. Paweł nie mógł przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek rozmawiali ze sobą bez spojrzeń pełnych zawiści. Podczas szychty często się kłócili. Paweł wiedział, że pytanie go tak nagle o to byłoby co najmniej dziwne, bo nie mógł pomyśleć o ani jednej ich pozytywnej rozmowy w najbliższym czasie. Ani w przeciągu kilku miesięcy. Ich interakcje ograniczały się do podważania słów drugiego i spierania się odnośnie tego, kto ma rację.

Mężczyzna gardził nim, a jednak, po chwili namysłu, wziął głęboki wdech oraz wydech i postanowił do niego podejść. Już teraz czuł, że jego duma na tym ucierpi, a tym bardziej, jeśli sztygar sam zacznie to komentować – do czego zdecydowanie byłby skory. Tym bardziej w tym wkurwiającym, sarkastycznym tonie. Po prostu postara się zignorować jakiekolwiek wredne komentarze na tyle ile będzie umiał.

Dopiero gdy podszedł bliżej zauważył, jaką książkę czyta Ślązak – Pokład Joanny Morcinka. Trzeba przyznać, interesujący wybór. Michał go nie zauważył, a nawet jeśli, to nawet nie zdecydował się na niego spojrzeć, bo dalej był zapatrzony w tekst. Paweł przełknął ślinę i w końcu się odezwał.

— Cegielnik — zwrócił się do niego.

Sztygar przewrócił oczami i przeniósł wzrok na drugiego mężczyznę. Książkę zamknął, ale palcem włożonym między strony zaznaczył sobie, gdzie zakończył ją czytać.

— Tak?

— Mam do Ciebie prośbę…

— Jeśli ta „prośba” będzie odnośnie mojej pracy albo moich kompetencji, to odpuść sobie, nie mam ochoty się teraz kłócić i czekam na kogoś.

Ty wredna szujo.

Paweł musiał się całkowicie powstrzymać przed powiedzeniem tego na głos. Miał ochotę po prostu to zostawić i wyjść. Cegielnik nawet nie ukrywał tego, że ma hajera gdzieś.

— Nie, nie chodzi o to — odpowiedział szorstko, marszcząc brwi. — Chodzi o wymianę. Chciałem się zapytać, czy nie dostałeś karteczek na słodycze. Dla córki.

Tak, dla córki, zdecydowanie.
Wmawiał to tyle razy, a jednak nikt się nie dopytywał. Jedynie kilka osób stwierdziło, że musi rozpieszczać córkę albo że musi być naprawdę szczęśliwa jeśli ojciec się tak dla niej stara.

— Och? — Michał uniósł brew, teraz wyraźnie zainteresowany konwersacją. Spojrzał gdzieś w dal, gdy się zastanawiał — Niech pomyślę… Tak, chyba mam taką. I tak się składa, nie jest mi potrzebna.

Jakby nie mógł odpowiedzieć na to normalnie. Pawłowi wydawało się, jakby sztygar specjalnie z nim igrał, dla swojej własnej satysfakcji.

— O, to świ…

Michał przerwał mu. Przechylił głowę na bok i posłał mu ten swój typowy, sarkastyczny uśmieszek.

— Ale co ja z tego będę miał?

Ach, no tak.

— Fajki. Albo alkohol. Co wolisz — odpowiedział z nonszalancją w głosie.

— Niech będą fajki — zdecydował sztygar praktycznie bez chwili namysłu. 

Pieprzony palacz, pomyślał Paweł. Mimo, iż było widać, że Michał o siebie dba, zdecydowanie było można poczuć ten okropny zapach papierosów. Paweł nawet nie chciał wiedzieć, ile paczek dziennie pali; a patrząc na to, że Wenzel umiał wypalić dwie i pół w jeden dzień, naprawdę nic go już nie mogło zdziwić.

— No to co, umowa stoi? Świetnie. Tylko się z niej wywiąż — wzruszył ramionami sztygar, odsuwając się od ściany gdy zobaczył, że Krzysiek idzie w ich kierunku.

Bez pożegnania go zaczął rozmawiać z drugim górnikiem i razem wyszli z budynku cechowni. Paweł został znowu sam, stojąc w tym samym miejscu i myśląc o interakcji między nimi do której właśnie doszło.

Koniec końców wyszedł na tym dodatnio, więc się opłacało, prawda?