Miraculous: Tales of The Rat and The Lynx


Authors
Log10
Published
3 years, 6 months ago
Updated
3 years, 6 months ago
Stats
2 1250

Chapter 1
Published 3 years, 6 months ago
615

Miraculous OC Fan Fiction Dunno if I will ever continue that. Probably, it'll be just a bunch of short stories about Colette and Quain.

Theme Lighter Light Dark Darker Reset
Text Serif Sans Serif Reset
Text Size Reset
Author's Notes

Takie króciutkie opowiadaneczko     Dawno niczego nie pisałam, więć cudów nie ma. Moja biblioteka tutaj świeci pustkami, a moja ukryta wewnętrzna artystyczna dusza nie mogła pozwolić na taki stan rzeczy   


One-shot pisany z perspektywy Quaina (uwielbiam tego mojego małego tchórza) o starciu z zaakumizowaną Colette/Sakadią! 

[POLISH] Rozdział 0



Rozdział 0

Ucieczka od odpowiedzialności

Quain

   Biegłem przed siebie.

 

   Nigdy nie uważałem się za wybitnego biegacza. Nie mogę pochwalić się ani szybkością, ani wytrzymałością.

 

   W przeciwieństwie do biegnącej za mną postaci, która przemierzała kolejne metry z prędkością zawodnika maratonu. A raczej łowcy polującego na zwierzynę.


   Nie miałem najmniejszych szans i dobrze o tym wiedziałem. Mój oddech stawał się coraz szybszy. Nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa.


   Musiałem szybko coś wymyślić, jeśli nie chciałem, żeby mój prześladowca zjadł na pierwsze danie potrawkę ze szczura nadziewanego warzywami. 


   Dystans dzielący mnie i złoczyńcę zmniejszał się z każdą sekundą. Odgłos jej kroków rozlegał się coraz bliżej. Kurcze, czemu w szkole dziewczyny się za mną tak nie uganiają? 


   Syknęłam cicho, kiedy zaledwie dwa centymetry w prawo od mojego ucha przeleciała strzała.


   Sięgnąłem prawą ręką do saszetki, jednak moje palce natrafiły jedynie na zimną powierzchnię skórzanego materiału.


   Naszyjnik na mojej szyi zamigotał, wydając cichy dźwięk. Trzy minuty do końca transformacji.


   Cholera, walczyć czy uciekać?


   Moja szczurza natura podpowiadała mi tą drugą opcję. 


   Skręciłem w boczną alejkę, zastanawiając się nad kolejnym ruchem. Pode mną znajdował się wysoce rozwinięty system ściekowy, od którego zresztą uważałem się za specjalistę. Zgubienie pogoni w miejscu, którego smród maskuje zapach znajdującej się w środku każdej żywej istoty, nie powinien być dla mnie niczym trudnym. A kiedy moja prześladowczyni będzie zajęta przeszukiwaniem tuneli pod całym miastem, ja będę leżał pod cieplutką kołderką w moim pokoju i czekał, aż sprawą zajmą się Biedronka i Czarny Kot!


   Tak - to był dobry plan!


   Nie przewidziałam tylko jednego - ona tam już na mnie czekała.


   Nie usłyszałem jak podchodzi. Nie widziałem jej. Nie czułem.


   Jej cień padł przede mną. To wystarczyło.


   Nie mogłem uciec. Ona była szybsza. Nie mogłem walczyć. Ona miała broń. Nie mogłem użyć mojej mocy. Ona była na to przygotowana.


   Zamknąłem oczy i drżąc podniosłem ręce do góry. 


   - Tchórz - syknęła.


   Skinąłem głową, nie zamierzając zaprzeczać. Byłem tchórzem. Słyszałem to więcej razy niż mógłbym policzyć. Ale i tak zabolało, kiedy padło to z jej ust.


   Prychnęła.


   - Tylko tyle? Po tej całej gadce-szmatce, którą odstawiłeś, zamierzasz poddać się bez walki?


   Westchnąłem, powoli otwierając oczy.


   - Kadia… - zacząłem, ale nie dane było mi skończyć. 

  

   Doskonale wymierzonym ciosem powaliła mnie na ziemię. Stęknąłem, gdy poczułem kolejne uderzenie w głowę. Cała czaszka pulsowała mi z bólu. 


   - Nie nazywaj mnie tak. Nie ma już Sakadi i to tylko i wyłącznie twoja wina. - wycedziła. Ja jestem Black Lynx.


   Nie mogłem przełknąć śliny. Gula w gardle paliła mnie żywym ogniem. Było mnóstwo rzeczy, które chciałem jej powiedzieć, ale brakowało mi słów, które mogłyby oddać to co czułem. Chciałem wszystko naprawić, cofnąć się w czasie, nie dopuścić do tego, aby akuma przejęła kontrolę nad osobą, którą uważałem za jedynego przyjaciela.


   Ale nie mogłem. Byłem tchórzem. Uciekałem od obowiązków i konsekwencji swoich czynów. Dlatego też, sięgnąłem ku zapięciu mojego Miraculum.