[PL] Tam, gdzie śmieją się szczury


Authors
Nandoletka
Published
4 years, 10 months ago
Updated
4 years, 7 months ago
Stats
4 15893

Chapter 3
Published 4 years, 10 months ago
4145

Mild Sexual Content Mild Violence

Nikt nie spodziewał się, że zaginięcie młodziutkiej studentki wywoła taką lawinę wydarzeń. Kiedy wszyscy stracili nadzieję na odnalezienie dziewczyny, dwa lata po jej zniknięciu odnalezione zostaje jej ciało. Świadkowie podają rysopis dwóch turystek jako osób widzianych w miejscu znalezienia zwłok na krótko przed zawiadomieniem policji. Czy jednak faktycznie obce sobie osoby mogły tego dokonać? Czy dwójka ludzi walczących ze swoimi demonami może rozwiązać tę tajemnicę?

Theme Lighter Light Dark Darker Reset
Text Serif Sans Serif Reset
Text Size Reset

3. Osoba o niebieskich oczach


To nie rodzice powinni grzebać dzieci, myśli Naoki, widząc rodziców Meiko, którzy od razu zjawili się na komisariacie po otrzymaniu telefonu z informacją o tym, że ich córka została znaleziona kilka godzin temu. Chociaż policjantka, która przekazała im wiadomość, nie wspomniała ani słowem o tym, że dziewczyna nie żyje, a co dopiero została zamordowana, starsza para wygląda na świadomą tego, jaki los spotkał ich dziecko. Najwidoczniej pogodzili się z tą ewentualnością dawno temu. Naoki siedzi obok Saitō naprzeciw państwa Arima, sprawiali wrażenie, jakby wiedzieli już wszystko. Następuje niezręczna chwila milczenia, którą przerywa Saitō, bawiący się głośno długopisem. Teraz się prostuje i splata palce dłoni, podpierając się łokciami o blat biurka, chrząka. Nerwowo się wierci. Naoki odchyla kołnierz koszuli, próbując ukryć zdenerwowanie. Na chwilę nawiązuje kontakt wzrokowy z panią Arima. Wystarczy moment, aby nawiązała się między nimi nić porozumienia, by mógł dostrzec, jak bardzo musi ona cierpieć.

Rozumie, co musi czuć.

Atmosfera jest naprawdę ciężka. Wszyscy wiedzą, co się stało, ale formalności to formalności i ktoś musi zacząć w końcu mówić. Mimo to wszyscy patrzą tylko na siebie i od razu odwracają wzrok. W powietrzu słychać tylko jakiś cięższy oddech i szum klimatyzacji. Naoki nie może jej zrozumieć. Nigdy nie musiał informować kogoś o znalezieniu ciała bliskiej osoby. Zawsze czuwał nad przebiegiem sekcji zwłok, dopóki nie odszedł z policji, ale nawet w swoim obecnym fachu nie spoczywał na nim taki obowiązek. Czuje się naprawdę nieswojo i odczuwa słuszne wrażenie, że po raz pierwszy od dawna nie on jest panem sytuacji, w jakiej się znalazł.

W końcu Saitō zabiera głos.

– Zatem... Wiedzą państwo, dlaczego was wezwaliśmy.

Starsza kobieta zaciska uścisk dłoni między sobą a mężem, kiwają głowę.

– Znaleźliście naszą córeczkę – mówi dławiącym się głosem. Wydaje z siebie dźwięk podobny do czkawki, a w jej oczach gromadzą się łzy.

– Ona... Nasza Mei nie żyje, prawda? – pyta się pan Arima, ale mówi to takim tonem, jakby nie było to pytanie, a po prostu wypowiedź oczekująca jedynie potwierdzenia.

– Niestety, tak... – mówi powoli Saitō.

Małżeństwo jedynie kiwa głowami. Kobieta już nawet nie szlocha. Najwidoczniej swoje już wypłakała i doskonale wie, że nic to nie zmieni. Mimo to przytula się do męża, który obejmuje ją ramieniem i głaszcze po plecach. Czuć bijącą od nich rezygnację połączoną z nieukojonym jednak żalem.

– Jednak to nie koniec sprawy. I obawiam się, że przechodzimy do tej poważniejszej kwestii – kontynuuje Saitō i w tym momencie jego głos na chwilę zamiera. Rzuca Naokiemu spojrzenie, jakby prosząc go, aby teraz on się odezwał.

Jak to ująć? Prosto z mostu? Czy może lepiej dyplomatycznie, bardziej subtelnie? Czy lepiej palnąć to, co właśnie ślina na język przyniosła? Łapie nerwowy oddech i prostuje się. W głowie ma kompletną pustkę.

– Bardzo ciężko mi to mówić – jest zdziwiony, jak obco brzmi jego własny głos w tej właśnie chwili – ale w śmierć państwa córki były zaangażowane osoby trzecie. Innymi słowy...

– Ktoś ją zabił?! – wyrywa się pani Arima i cały spokój, ciężki i bolesny, ale spokój, nagle pryska. Kobieta pęka i zaczyna przejmująco szlochać, jej mąż blednie i przyciąga ją do siebie, obejmując ciasno. Po chwili i on dołącza się do płaczu.

Mężczyźni patrzą na siebie w milczeniu.

Żaden nie wie, jak zareagować. Co powiedzieć, by przypadkiem nie pogorszyć sytuacji. Po prostu patrzą, jak do pomieszczenia wpada policyjny psycholog i daje im sygnał do wyjścia. Bez słowa i w pośpiechu oddalają się.


– Muszą jednak państwo potwierdzić tożsamość zwłok. Czy czują się państwo na siłach, by teraz to zrobić? – Głos policyjnej psycholog, Kyōko Itō, jest spokojny, czuły, ale zdecydowany. Kobieta siedzi pomiędzy Naokim a Saitō. Po czasie, który wydawał się być wiecznością, a okazał się niespełna godziną, przesłuchanie państwa Arima zostało wznowione. Starsza para zdążyła się już uspokoić. Naoki czuje pod skórą, że gdy tylko wrócą do domu, na widok wszystkich pamiątek po córce od razu pękną, ale wychodzi z założenia, że im dalej od niego, tym lepiej.

– Chyba nie mamy innego wyjścia – odzywa się po chwili pan Arima, kurczowo trzymając prawie że nieprzytomną z szoku małżonkę za rękę. – Ja to zrobię – dodaje pospiesznie.

– Na pewno? – Kyouko przypatruje się mu uważnie. Gdy ten kiwa, robi to samo. – W takim razie ja zostanę z panią.

Mężczyźni wstają i wyprowadzają pana Arimę z pomieszczenia. Starszy pan, od razu po zamknięciu się drzwi za jego plecami, wyciąga chusteczkę i wyciera spoconą łysinkę z tyłu głowy. Naoki doskonale wie, że stojący przed nim człowiek jest nawet nieco za młody, by być jego ojcem, przecież sprawdził jego dokumenty. Nie da się jednak ukryć, że stres związany z wiadomością o zniknięciu córki, jej poszukiwaniem, te wszystkie emocje, przygnębienie, wypalająca się nadzieja i rozpacz, postarzyły pana Arimę o dobre kilkanaście lat. Naoki jest w stanie się założyć o to, że te bruzdy na twarzy, siwizna i łysienie, przygarbiona sylwetka, to właśnie skutek tego wszystkiego.

– Proszę za mną – mówi Saitō.

Na filmach zwykle jest zgrabne cięcie i pyk, nagle akcja dzieje się już w kostnicy, wszyscy stoją w skupieniu wokół ciała, które właśnie wyjęto ze specjalnej lodówki, a lekarz sądowy w dużym skrócie opowiada, co się stało z ciałem. Ale tutaj trzeba pokonać całą drogę, obserwując osobę, która właśnie zobaczy zmasakrowane ciało swojej ukochanej córki. Naoki rzuca spojrzenie na Saitō. Chociaż jest spokojny, marszczy czoło, co dodaje mu zmartwionego wyglądu.

Idą w ciszy. Naoki już zdążył zapomnieć, ile jest tutaj korytarzy, ile schodów, ile wind, dlatego odrobinę traci poczucie czasu. W końcu docierają do odseparowanej części komendy, w której mieści się zakład medycyny sądowej i tak zwana lodówka. Już w drzwiach Naoki dostrzega Sayo oraz dwoje innych lekarzy. Cała trójka, odziana w kitle, maski i rękawiczki, krząta się przy lodówie, przegląda dokumenty i po prostu rozmawia. Są w pracy. Dla nich ważne jest teraz tylko ciało.

Sayo od razu do nich podchodzi. Wręcza Naokiemu i Saitō teczki, pewnie z przebiegiem wstępnych oględzin ciała, uprzejmie wita się z panem Arima, jest dziwnie poważna i stonowana, nawet jak na nią. W jej ślady idzie dwójka młodszych, grzecznie kłaniają się i od razu wracają do krążenia przy lodówce. Sayo pyta mężczyznę kilka razy, czy jest na pewno gotowy i dopiero po którymś "tak, na pewno" prosi pozostałą dwójkę lekarzy, pewnie studentów na stażu, aby podali przybyłej trójce maski na twarzy i fartuszki ochronne, aby przypadkiem nikt nie nadmuchał na ciało, i otworzyli odpowiednią szufladę. Naoki kątem oka obserwuje pana Arimę. Ściska w dłoni chusteczkę, którą wcześniej ocierał głowę. Doskonale widać po nim, że umiera z nerwów. Mimo to dzielnie się trzyma.

Chyba tylko dlatego, że nie ma innego wyjścia, myśli Naoki i na widok młodej lekarki wręczającej im po kolei komplet odzieży ochronnej jedynie lekko się uśmiecha. Nasuwając maskę na twarz zastanawia się, ile jeszcze ataków histerii uświadczy do końca tego dnia. Podnosi odłożoną na stolik teczkę i zaczyna wertować jej zawartość. Poza raportem są tutaj odbite na ksero notatki Sayo – chaotyczne, ale szczegółowe. Przyczyną śmierci było najpewniej przebicie płuc przez połamane żebra oraz złamanie podniebienia, przez co płuca napełniły się krwi. Musi to jednak potwierdzić sesja zwłok... Przed śmiercią ofiara została w kilku miejscach obdarta ze skóry, ślady na nadgarstkach i kostkach wskazują, że była skrępowana w momencie śmierci.... Płyny ustrojowe wypłynęły z ciała... Z miejsca pobrano próbki, czekamy na wyniki badań... Okolice dróg rodnych nietknięte, morderstwo nie miało tła seksualnego. Poparzenia, ślady wosku, od którego najpewniej powstały. Wysłano próbki do badania, być może skład chemiczny pozwoli ustalić pochodzenie lub producenta.. W kilku ranach znaleziono larwy much z gatunku... Na brzuchu świeżo zaszyta rana, pod którą czuć dziwne wybrzuszenie – koniecznie sprawdzić w pierwszej kolejności! Włosy częściowo wyrwane, ofiara była uderzona tępym narzędziem w głowę, o czym świadczą siniaki (być może w celu ogłuszenia lub zadania bólu?). Na stopach liczne odciski i ślady po ugryzieniach, najpewniej małych gryzoni. Zamyka teczkę, układając sobie w głowie to, co przeczytał. Nasuwa mu się jeden wniosek: dziewczyna przed śmiercią była torturowana. To tylko komplikuje sprawę. Dodaje jej dziwnej nutki tajemnicy, bo po co, w jakiej intencji, ale jednocześnie sprawia, że ciężko jest wierzyć w to, że człowiek rzekomo z natury jest dobry.

– Jest pan gotowy? – Saitō pyta pana Arimę, a kiedy ten kiwa głową, młoda lekarka i jej kolega otwierają lodówkę. Starszy mężczyzna bierze głęboki oddech. Przygląda się twarzy dziewczyny – teraz już martwej, zapadniętej, ze złamanym nosem, ale mimo to jest w stanie rozpoznać w niej swoją córkę.

Przez chwilę nie wierzy. Wyciąga drżącą rękę w stronę ciała, ale po chwili ją zabiera i przyciska do siebie. Po chwili cały zaczyna drżeć, a oczy napełniają mu się łzami.

– To ona. To moja Mei – mówi łamiącym się głosem, wskazując palcem na policzek dziewczyny – miała takie znamię od dzieciństwa. Chciała je sobie usunąć, ale z czasem się do niego przyzwyczaiła.

Naoki rzuca okiem na wskazane miejsce. Jest to nieduże znamię barwnikowe o nieregularnym kształcie tuż pod prawym okiem. Chociaż nieduże, na pewno mogło powodować pewien dyskomfort.

– Czy córka miała jeszcze inne znamiona? – pyta się Sayo, zerkając w swoje notatki.

– Kilka blizn na nadgarstkach i nogach – pociąga pan Arima nosem pod maską. – Pod koniec gimnazjum mieliśmy z nią trochę problemów.

– Samookaleczanie? – Sayo marszczy czoło.

– Tak. Miała wtedy bardzo ciężki okres i... W pewnym momencie musieliśmy wysłać ją do szpitala. Chyba uratowało jej to wtedy życie. – Głos mężczyzny zaczyna się załamywać. – Przepraszam, czy to już wszystko? Chciałbym wrócić do żony...

Powrót do żony to pewnie tylko element prawdy, widać, że widok zmarłej córki i rozgrzebanie bolesnych wspomnień to po prostu dla niego za dużo. O wiele za dużo jak na jeden dzień.

– Zaprowadzimy pana i razem z pańską żoną oraz psycholog załatwimy resztę formalności – mówi Saitō. – Dziękujemy za informacje, pani Murai. Liczymy, że niedługo dostaniemy od pani kolejny raport.

Przetłumaczywszy z Hanamurawskiego na nasze, idź kobieto kroić ciało.


Ponieważ morderstwo to sprawa ścigana z urzędu, państwo Arima muszą jedynie potwierdzić pisemnie, że znalezione ciało to faktycznie ich córka, Meiko Arima, zaginiona dwa lata temu w lipcu na stacji kolejowej. Naoki chce ich zapewnić, że śmierć ich córki była mało bolesna, widzi po nich, że chcą to usłyszeć. Zdaje sobie sprawę, że jest to naprawdę bardzo mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę to, co przeszła w ostatnich chwilach. Siedzi więc cicho, obserwując jak Saitō obiecuje, że dopilnuje wszystkiego, aby sprawca został jak najszybciej ujęty. W końcu jeden z młodszych rangą policjantów zgadza się odwieźć państwa Arima do domu, a Kyōko opuszcza pomieszczenie, tłumacząc się pracą.

Zostają sami. Naoki od razu wyciąga notes i zaczyna szybko coś w nim zapisywać, zaś Saitō przygląda się mu kątem oka, bawiąc się długopisem. W końcu przysuwa do siebie akta otrzymane od Sayo i zaczyna się w nie wczytywać. Gdy pojawia się jakiś nieznany mu termin medyczny, szturcha Naokiego, który udziela mu zdawkowych odpowiedzi. Przez większość czasu jednak milczą, a jedynym dźwiękiem jest odgłos tykającego zegara.

– Zleciłem przekazanie ci kopii akt związanych z jej poszukiwaniami – zagaduje w końcu Saitō, przeglądając dokumenty. – Pomyślałem, że mogą być przydatne. Na wypadek, gdybyś chciał zacząć badać od samego początku.

– Dzięki – odpowiada, chociaż dopiero po chwili dłuższego milczenia, Naoki. Po chwili znowu milknie, aż w końcu odzywa się dziwnie niskim głosem. – Wiesz, nic mi się w tej sprawie nie podoba. Nic mi się tutaj nie klei.

– Mianowicie?

– Dziewczyna, która dosłownie zapadła się pod ziemię, po dwóch latach zostaje odnaleziona martwa w jakimś burdelu. Na taśmie z monitoringu widać jakieś kobiety. Morderstwo jest popełnione w dość dziwny sposób. Trochę tortur, trochę sadyzmu, trochę wszystkiego – wylicza Naoki. Wyciąga papiery z teczki od Sayo i składając je na kilka razy na pół, chowa je do wewnętrznej kieszeni marynarki.

– Chcesz się wycofać?

– Tego nie powiedziałem. Wręcz przeciwnie, chcę wam pomóc. Ale... – Ukrywa twarz w dłoniach. Siedzi tak przez chwilę, w końcu ciężko opada na oparcie. – Nic mi tu do siebie nie pasuje. Dlaczego pozwolili sobie na zostawienie śladu w miejscu porwania? Czemu nie zabili jej wcześniej? Czemu te kobiety były tak nieostrożne? I czemu wybrali właśnie to miejsce? Chcieli, byśmy ją znaleźli. Pytanie tylko: po co.

– Za dużo tych po co w tej sprawie, faktycznie. Ale na razie zajmijmy się tym, co mamy. Mamy martwą dziewczynę.

– I mnóstwo pytań... – dodaje Naoki.

– Niemniej jednak rozsądni ludzie – rzuca w pewnym momencie Saitō. – Mało kto by wysłał swoje dziecko w ręce specjalistów, gdyby coś się złego zaczęło z nim dziać. W każdym razie nie wiem, jakbym ja zareagował. Chyba zrobiłbym wszystko tylko nie to, co naprawdę powinienem.

Saitō był znany z tego, że lubił opowiadać o swojej rodzinie. Przy Naokim, z wiadomych dla obu mężczyzn względów, starał się hamować, mimo w tej chwili uznał, że będzie to najlepszy komplement dla państwa Arima.

– Jesteś dobrym ojcem, dałbyś sobie radę – pociesza go Naoki, zamykając notatnik. – Ile twoje mają już lat?

– Akurat są w tym kryzysowym wieku. Hana dwanaście, Mirai piętnaście. Nim się obejrzę, a przyprowadzą chłopaków albo będę się modlił, aby nic im się nie stało – wzdycha Saitō.

Naoki uśmiecha się pod nosem.

– A ty... Jak się trzymasz? – pyta się Saitō, podpierając się o blat biurka. Naoki czuje, jak kolega przewierca go wzrokiem. – Nie chcesz znowu spróbować?

– Powoli. Na razie nie chcę się w nic angażować, więc nawet nie szukam. Poza tym... Wolę teraz skupić się na sprawie.

– Konkretny jak zawsze. Kiedyś cię to stary zgubi, ja ci to mówię! – Saitō grozi mu palcem. Naoki zbywa to jednak parsknięciem.

– Serio, starczy mi rewelacji u brata. Jak się pokłóci z żoną, to chowa się u mnie. Więc ja już podziękuję. – Uśmiecha się pod nosem. Po chwili jednak poważnieje.

Telefon na biurku Saitō zaczyna dzwonić. Hanamura blednie i podnosi słuchawkę. Wita się a po chwili mruczy "już go daję".

– To do ciebie – mówi szeptem i podaje urządzenie Naokiemu.

– Pan Takano? – Cichutki, delikatny głos o płaczliwym tonie rozlega się w słuchawce. – Tutaj Sugawara Eto, jestem asystentką pani Murai. Chcieliśmy zacząć sekcję zwłok, ale pojawił się duży problem i pani Murai poprosiła, aby pan do nas dołączył.

– Coś konkretnego?

– Najlepiej będzie, jak się pan tutaj do nas pofatyguje. To naprawdę coś dziwnego, musi pan to zobaczyć! Mój kolega, pan Nakahara, już po pana idzie, aby szybciej pan do nas dotarł. Naprawdę, to pilna sprawa! Pani Murai już szykuje dla pana odzież ochronną.

– W porządku... Już idę... – mówi blady jak kartka Naoki i bez słowa rozłącza się. Gwałtownie wstaje i odrobinę niezdarnie chwyta notatnik. Na pytające spojrzenie Saitō rzuca: – Coś jest nie w porządku z ciałem. Chcą, bym się temu przyjrzał – rzuca i idzie w stronę drzwi. Z korytarza słychać już tupot kroków. Gdzieś na wysokości jakichś schodów wpada na niego młodziutki chłopak w białym kitlu.

– Proszę za mną! – Dzieciak podbiega do windy, wciska guzik i macha do Naokiego, który wywracając z lekka oczami, podchodzi do niego szybkim krokiem. – To naprawdę bardzo, ale to ba-ardzo dziwne!

Głos chłopaka brzmi naprawdę niepokojąco, jest dziwnie rozchwiany, a on sam sprawia wrażenie przestraszonego. Widząc jego minę, Naoki woli nie zadawać żadnych pytań, ale w oczekiwaniu na windę układa listę możliwych przyczyn tej nagłej paniki. W ciele może brakuje organów, może jest ich za dużo, odkryto jakąś dziwną przypadłość, a może okazało się, że dziewczyna ma cielęcy ogon?, ironizuje w myślach. W tej samej chwili rozlega się cichy brzdęk, a winda z hałasem otwiera się. Chłopak wskakuje pierwszy, a kiedy Naoki wchodzi, nerwowo przytupuje i wciska kolejny przycisk.

Po kilku minutach chodzenia po korytarzach, jazdy windą i nerwowego tupania studenta, docierają do celu. Panna Sugawara od razu podbiega do Naokiego i wskazuje mu drogę do małego pomieszczenia, w którym czeka na niego kitel, maska i okulary ochronne oraz para gumowych rękawic. Po dosłownie minucie wychodzi.

– W jakim celu zastosowaliście te wszystkie środki ochronne? – pyta się panny Sugawary, która obraca między palcami ołówek.

– Zobaczy pan – mówi zdławionym głosem. Następnie prowadzi Naokiego w głąb zakładu. Otwiera jedne drzwi, drugie i w końcu docierają do celu. Na metalowym stole leży Meiko, wokół niej krąży Sayo z aparatem i robi zdjęcia.

– Brzuch – mówi w końcu panna Sugawara. – Dziwnie się porusza w miejscu tego zszycia...

– Nie są to przypadkiem gazy? – mruczy Naoki, podchodząc do ciała. Ostrożnie dotyka dwoma palcami brzucha martwej dziewczyny, tym razem po drugiej stronie. Kręci głową. – Nie, mało prawdopodobne.

Ciało jest sztywne od blisko tygodnia, gazy i płyny schodzą w ciągu pierwszych pięciu. To musi być coś innego, myśli, naciskając dookoła zszytej rany. I nagle uderzenie. Jakby coś kopnęło od środka brzucha dziewczyny. Szwy są zrobione niestarannie i Naoki ma wrażenie, że jeszcze jeden taki ruch wewnątrz ciała i będzie po całej prowizorce.

Odskakuje, kiedy tylko zszyte miejsce ponownie się porusza.

– Widzisz... – mówi powoli Sayo. – To musi być coś innego.

Kobieta podchodzi do tacy z narzędziami i sięga po skalpel. Wzdycha, bierze kilka głębokich oddechów i w końcu nacina.

Z jej gardła wydobywa się przerażający wrzask, kiedy z otwartej rany wyskakuje wąż. Kobra królewska, cała gotowa do walki, cała we krwi, wściekła. Wąż pluje jadem, ale w ostatniej chwili Sayo zasłaniając się rękoma, odskakuje. W tym samym czasie wąż, wciąż napuszony, wypełza z ciała i zsuwa się na podłogę. Widocznie oszołomione zwierzę nie poddaje się i powoli pełznie w stronę gapiów, groźnie sycząc. Panna Sugawara wtóruje wrzaskiem, Naoki wrasta w ziemię, a pierdołowaty Nakahara nagle doznaje otrzeźwienia umysłu i rzuca się na węża z wiadrem. Gdy tylko zwierzę znajduje się cały pod naczyniem, chłopak staje na nim.

– To... ja może zadzwonię po pomoc – duka Sayo, podpierając się o ścianę. W tym samym czasie panna Sugawara osuwa się na ziemię.


Policyjny ekspert w sprawach zwierząt zabrał kobrę w bezpieczne miejsce, w którym zwierzę miało oczekiwać na wyrok w swojej sprawie, zaś panna Sugawara trafiła do szpitala. Sekcja zostanie dokończona bez większych emocji przez Naokiego, Sayo i Nakaharę, który prosi, aby mówić na niego per Goro.

– Jak ktoś mówi do mnie po nazwisku, czuję się strasznie dziwnie – wyjaśnia, a uszy mu czerwienieją. Naoki wzrusza ramionami i spełnia prośbę chłopaka, zaś Sayo nie odzywa się do końca ani słowem – dopóki oczywiście nie trzeba powiedzieć czegoś ważnego. Nie trzeba jednak być ekspertem, aby stwierdzić, że jest wyjątkowo roztrzęsiona.

Sekcja potwierdza wcześniejsze oględziny – płuca są przebite, napełnione krwią, a podniebienie strzaskane. Na klatce piersiowej i plecach jest mnóstwo siniaków, dziewczyna była dotkliwie pobita i w konsekwencji doszło właśnie do uszkodzenia żeber. Włosy były najpewniej wyrywane, kiedy dziewczyna jeszcze żyła. Naoki dostrzega również brak kilku paznokci u stóp – najpewniej stało się z nimi to samo, co z kilkoma brakującymi kępami włosów. Do tego dochodzi zdarta płatami skóra i liczne obtarcia oraz poparzenia. Cokolwiek ta dziewczyna przeżyła, musiała niewyobrażalnie cierpieć. Jedynym pocieszeniem dla Naokiego jest to, że wykluczony został gwałt. Przynajmniej nie skrzywdzili jej na jeszcze jeden sposób...

– Poradzisz sobie? – pyta się Naoki Sayo na odchodne.

– Co...? – Sayo przez chwilę patrzy się na niego, jakby nie kontaktowała jeszcze ze światem zewnętrznym. Po chwili energicznie kiwa głową. – Tak, tak, dzięki za troskę. Poproszę chłopaka, by po mnie przyjechał.

– W takim razie wracajcie bezpiecznie. Dobrej nocy.

– Nawzajem – mamrocze Sayo, ale Naoki nawet się w jej stronę nie odwraca. Opuszcza komendę i od razu bierze głęboki wdech, gdy tylko znajduje się na ulicy. Chce zapomnieć o tym dniu. Martwe studentki, kobry zaszyte w ciałach oraz byłe żony to zdecydowanie najgorsza kombinacja. Kieruje swoje kroki w stronę najbliższej stacji metra. Ma bardzo prosty plan: napić się czegoś mocniejszego przed snem. Wysiada dwie stacje wcześniej i rusza w stronę restauracji, do której czasami chadzał, kiedy nie chciało mu się za bardzo gotować – a to miało miejsce dość często – aby zjeść coś przed piciem. Zamawia jakieś danie z makaronem, modli się chwilę nad talerzem. Po tej całej akcji z wężem stracił cały apetyt, ale nie chce jednak nadwyrężać żołądka.

– Mus to mus – wzdycha. Chociaż zwykle smakowała mu tutejsza kuchnia, dzisiejszego wieczora cały posiłek jest mdły i paskudnie tłusty. Aż czuć łuskowatą skórę... Przełykając, dotyka gardła, jakby poczuł tam nieznośne wicie się gada. W pewnym momencie ma wrażenie, że zwymiotuje. Wspierając się zieloną herbatą, kończy jeść. Od razu po uregulowaniu rachunku znika z restauracji. Przy wyjściu towarzyszy mu podobna ulga, jaką czuł przy opuszczeniu komendy niecałą godzinę temu. Z radością wręcz udaje się do baru po drugiej stronie ulicy.

Idealny wybór dla kogoś, kto chce wtopić się w tłum. W środku pełno ludzi zbitych w grupki, oglądających mecz, śpiewających karaoke i pijących piwo w towarzystwie przyjaciół. Kolorowe światła i dość głośna muzyka zmieszana z rozmowami klientów. Idealnie, po prostu idealnie. Naoki sadowi się gdzieś z boku baru i prosi barmana o coś mocnego. Ten widząc zmordowaną minę klienta uśmiecha się jedynie życzliwie i zaczyna mieszać alkohole w shakerze. Kilka sprawnych ruchów i kostek lodu później stawia przed Naokim szklankę z wirującym jeszcze alkoholem.

– Ciężki dzień w pracy?

Ku zdziwieniu Naokiego pytanie to wcale nie pada z ust barmana, ale kobiety, która stoi tuż za nim. Na widok jego z lekka zdumionej miny uśmiecha się tylko.

– Mogę usiąść obok?

Naoki przygląda się jej szybko. W dłoni trzyma kieliszek z jakimś napojem, zapewne drinkiem. Pierwsza myśl: prostytutka szukająca klienta! Jest jednak ubrana zbyt elegancko, by być prostytutką w konspiracji. Dopasowana garsonka i spodnie, raczej mało praktyczny strój w tym zawodzie.

Cóż, pogadać zawsze można, myśli.

– Jasne. Proszę.

Na chwilę nawiązują kontakt wzrokowy.

Jasnoniebieskie oczy. Gaijin.

Nie wiedzieć czemu Naokiego przechodzi lekki dreszcz wzdłuż kręgosłupa.